Wynika to z pierwotnej i podstawowej potrzeby akceptacji. Jeśli nie realizujemy jej samodzielnie – szukamy jej na zewnątrz. Wtedy zabiegamy o uwagę innych osób. Karmimy się zainteresowaniem drugiej osoby.
Mateusz Grzesiak o atrakcyjności fizycznej
psycholog, wykładowca akademicki
Czy pomaga w tym seksapil?
Seksapil sam w sobie to sposób postępowania i bardziej dotyczy osób, które są świadome siebie, swoich mocnych stron. Należy go traktować narzędziowo i używać wtedy, gdy jest potrzebny. Warto pamiętać, że jeśli sami nie będziemy się czuli seksownie – nie wzbudzimy raczej pożądania u drugiej osoby, nie uzna nas ona za atrakcyjną. Warto mieć też świadomość, że seksapil jest też narzędziem, dzięki któremu łatwiej nam manipulować. Naukowcy chętnie i skrupulatnie badają wszystkie możliwe aspekty, które mogą wpłynąć na naszą atrakcyjność: od zapachu, po kolor i teksturę. Mając taką wiedzę można stworzyć produkt o doskonałym seksapilu. W świecie popkultury takim przykładem może być James Bond, który dzięki swojemu seksapilowi stał się marką na całym świecie, niezależnie od kultury, wyznania, rasy, zamożności. Zjawisko to jest bardzo często wykorzystywane w technice sprzedaży. Świadome jego wykorzystywanie zaczęło się od lat 60., kiedy to słowo seks i sprzedaż zaczęło iść ze sobą w parze. Jakiś marketer skrupulatnie wczytał się w psychoanalizę Freuda, z której można wyciągnąć wnioski, że wykorzystywanie w reklamie treści o charakterze seksualnym zwiększa atrakcyjność towaru. Dlaczego? Bo podyktowane jest to działaniem naszej podświadomości. Jeśli coś pobudza nasze zmysły – pożądamy tego, a skoro pożądamy – oznacza to, że dana rzecz (ale też i osoba) jest dla nas atrakcyjna.
Czy seksapil oznacza to samo, co bycie sexy?
Bycie sexy jest bardziej wprost, kojarzy się z wyglądem, swobodą seksualną, dla niektórych nawet z wyuzdaniem. Jest bardziej fizyczne. Tymczasem seksapil to zbiór psycho-fizycznych cech, które definiują naszą atrakcyjność.
Jak można wyjaśnić tą różnicę?
Różnicę między tymi pojęciami najprościej pokazać na przykładzie Tindera. Przeglądając kandydatki czy kandydatów widzimy osobę atrakcyjną – pierwsze wrażenie jest ok. Zatrzymujemy się i widzimy opis, który nam się podoba. Może on być dowcipny, ale też tajemniczy, albo nawet wulgarny. Zaczynamy mieć jakieś wyobrażenie o tej osobie i to wydaje nam się sexy. Dochodzi do pierwszej randki i faktycznie widzimy na żywo tę samą osobę, którą widzieliśmy na zdjęciu. Jednak im dłużej z tą osobą jesteśmy, rozmawiamy, patrzymy na nią – tym bardziej czujemy – kolokwialnie mówiąc, że to nie nasza bajka. Tej osobie brakuje może pewności siebie, może świadomości własnej atrakcyjności, może autentyczności. Na pewno jednak nie powiemy, że ta osoba ma seksapil. Oczywiście, może się zdarzyć, że na żywo ta osoba okaże się jeszcze bardziej interesująca i spędzimy z nią wspaniały wieczór, umówimy się na kolejne randki, a może wyjdzie z tego coś więcej. Bo seksapil to jest właśnie to „coś więcej”, niż tylko bycie sexy.
Czy z seksapilem się rodzimy? Czy można sie go nauczyć?
Sophia Loren powiedziała kiedyś: „You have to be born a sex symbol. You don’t become one”. Co znaczy po prostu, że symbolem seksu trzeba się urodzić. Nie można nim zostać. Tym samym aktorka podcięła skrzydła tym mężczyznom i kobietom, którzy marzą o tym, by nauczyć eksponować swój seksapil. Ale to jej opinia, a nie naukowe fakty. Seksapil czyli świadomość własnej atrakcyjności, jest jedną z kompetencji miękkich, czyli umiejętności zarządzania myślami, emocjami i zachowaniami, umożliwiającymi osiąganie celów osobistych i zawodowych. Jest ona oparta na zdrowym poczuciu własnej wartości i właściwej samoocenie. Seksapil to nie jest jedna cecha, tylko określony zestaw zachowań (język ciała, sposób mówienia, spojrzenie, ubieranie się), które razem składają się na atrakcyjną całość. Wielu z nich możemy się po prostu nauczyć, by zmienić sposób, w jaki ludzie nas odbierają.
Od czego więc należy zacząć tę naukę?
Od podstaw, czyli od pracy nad pewnością siebie. Ja definiuję pewność siebie jako bycie asertywnym, jako pokonywanie lęków i sięganie po swoje cele. Pewność siebie prowadzi do wiary w siebie i szacunku dla samego siebie. Ta droga jest wieloetapowa. Musimy się zmierzyć z naszymi słabymi i mocnymi stronami, po- konać wewnętrzne wątpliwości, skorzystać ze swych zasobów, nauczyć asertywności i świadomości własnego ciała. Tu warto wykorzystać chociażby badania naukowców z Harvarda, którzy zdefiniowali tak zwane power poses. Są to pozycje ciała, które obniżają w organizmie produkcję kortyzolu, czyli hormonu stresu, i podwyższają poziom testosteronu, hormonu odpowie- dzialnego za dominację, który jest typowy dla każdego samca lub samicy alfa.
Do gabinetów kosmetologicznych i klinik medycyny estetycznej trafia coraz więcej pacjentów z atopowym zapaleniem skóry.…
Kobiety po czterdziestce za wszelką cenę starają się utrzymać kontrolę nad wyglądem. Robią to za…