fbpx

Dlaczego nie warto bać się słońca?

Autor Przemek
slonce uv

Wiadomo, że powoduje przyspieszone starzenie skóry, jej nowotwory i przebarwienia. Jednak z punktu widzenia zdrowotnego brak słońca może przynieść więcej szkód niż korzyści.

Dr Marek Wasiluk Estetyczny Portal

lek. Marek Wasiluk

Specjalista medycyny estetycznej. Właściciel warszawskiej kliniki L’experta. 

Dlaczego uważa Pan, że o działaniu słońca mówi się zbyt źle, a Polacy nadużywają kremów z wysokich filtrem? 

Patrząc ewolucyjnie, od zawsze żyliśmy na słońcu i na lądzie – ludzie ciemnoskórzy na południu, a ci z jaśniejszą skórą – na północy. Więc jeśli spojrzeć na nasz tryb życia przez tysiące lat – niemożliwe jest, byśmy nie zaadaptowali się do tego, żeby wytwarzać mechanizmy ochronne przed słońcem. Druga rzecz: mówi się mnóstwo na temat negatywnego działania słońca. A tak naprawdę nikt nie weryfikuje, co się za tym pojęciem kryje. Jedynym złym aspektem z punktu widzenia zagrożeń zdrowotnych są nowotwory skóry. O starzeniu skóry mówi się dopiero od kilku lat, a o przebarwieniach jest głośno, jednak wielu ludzi wciąż je bagatelizuje. Więc w kwestii zagrożeń najbardziej boimy się nowotworów. Oczywiście prawdą jest to, że słońce sprzyja powstawaniu nowotworów skóry. Jednak trzeba wiedzieć, czego tak naprawdę się boimy, ponieważ wyróżniamy trzy ich typy. To rak podstawnokomórkowy, kolczystokomórkowy i czerniak. 

 

To prawda, większość ludzi myśląc i mówiąc o raku skóry, od razu kojarzy go z czerniakiem.

Tymczasem nie jest on wcale tak częstym nowotworem. Prawdą jest, że jego występowanie bardzo się zwiększa w stosunku do ubiegłych lat, jednak wciąż nie jest to tak popularny nowotwór. WHO szacuje, że obecnie na świecie odnotowuje się około 300 tysięcy nowych przypadków zachorowań rocznie. Umiera na nie między 65 a 70 tysięcy ludzi. Wydaje się, że to dużo, ale jeśli odniesiemy to do zachorowań na raka jelita grubego – rocznie notuje się około dwóch milionów przypadków, a umiera na niego około 900 tysięcy, czyli 15 razy więcej niż na czerniaka. Zawsze podkreślam, że ze słońca trzeba korzystać uważnie i z umiarem, jednak w Polsce nie mamy się co aż tak obawiać czerniaka. W naszym kraju diagnozuje się około 2,5–3 tysięcy zachorowań rocznie, a to – porównując do innych państw – wcale nie jest dużo. 

 

A co z pozostałymi nowotworami skóry?

Jest ich zdecydowanie więcej niż czerniaków, bo ponad milion rocznie. Mogą być spowodowane przewlekłym dawkowaniem słońca, wręcz niszczeniem skóry przez promieniowanie, ale warto wiedzieć, że umiera na nie mało osób. O ile na czerniaka umiera na całym świecie 65 tysięcy ludzi, to na inne nowotwory skóry umiera drugie tyle. Nie są aż tak groźne dla życia, bo – po pierwsze – dość łatwo je wykryć. Skóra w tym rejonie nabiera specyficznego wyglądu. Rak podstawnokomórkowy nie jest złośliwy, nie daje przerzutów, tylko uszkadza tkankę. Działa jak kwas, który wypala dziurę, dopóki się go nie zneutralizuje. Tymczasem na świecie pojawiają się budzące grozę informacje, że do danego roku życia 70 proc. Amerykanów będzie miało nowotwór skóry. Od razu wszyscy kojarzymy go z czerniakiem, a większość osób zachoruje na miejscowo złośliwego raka.

 

Wracając do czerniaka – powoduje go słońce czy poparzenie słoneczne?

W kontekście czerniaka mówi się, że powoduje go słońce, ale słońce i sposób z niego korzystania to pojęcie bardzo szerokie. Można korzystać z dużej dawki słońca w krótkim czasie albo z niewielkiej, ale regularnie. Efekty są dla naszego organizmu inne w pierwszym i drugim przypadku. Można więc przyjąć, że winne jest poparzenie słoneczne, a nie samo przebywanie na słońcu. Najniebezpieczniejsze zachowania, które go powodują, to opalanie, zwłaszcza do tego stopnia, aż będzie schodziła skóra. Badania wskazują, że kilkukrotne poparzenie w dzieciństwie zwiększa ryzyko czerniaka w przyszłości. Tylko wciąż to ryzyko jest niewielkie w stosunku do zachorowania na inne choroby. Należy myśleć o słońcu zawsze w kategorii nie tylko wad i zagrożeń, lecz także pozytywów.

 

Jakie są więc pozytywne strony przebywania na słońcu?

Jedynym argumentem „za”, o którym się mówi, jest wytwarzanie witaminy D3. Jednak tu też pojawiają się kontrargumenty: do tego, aby wytworzyła się witamina D3 jest potrzebne słońce, ale skoro słońce jest niebezpieczne – suplementujmy witaminę D3 w tabletkach lub w kropelkach. W każdej dziedzinie życia ważny jest biznes i często wykorzystuje się go, siejąc strach wśród ludzi. Jednak są przeprowadzone badania, w których dowiedziono, że witamina D3 wytwarzana ze słońca i ta pozyskana z suplementacji nie działa tak samo. Oczywiście to nie jest prawda, że witamina D3 suplementowana nie działa, bo związek chemiczny zawsze będzie działał. Jednak chodzi o to, że pozytywne działanie słońca daje coś więcej. 

Co to takiego? Od pozornie błahych rzeczy: słońce poprawia nastrój i dodaje energii. Reguluje rytm dobowy, więc sprzyja redukcji przewlekłego stresu, po kąpieli słonecznej jesteśmy zrelaksowani, nigdy zdenerwowani. Co ważne – obniża ciśnienie krwi, a choroby sercowo-naczyniowe są wciąż główną przyczyną zgonów w naszej szerokości geograficznej. Słońce działa przeciwdepresyjnie. Sprzyja chudnięciu, choć wciąż nie wiadomo, jaki jest mechanizm tego zjawiska. Podejrzewa się, że powoduje ono po prostu, że chce nam się więcej, więc w rezultacie więcej się ruszamy. Ale bada się obecnie też jego wpływ bezpośrednio na tkankę tłuszczową. Patrząc w kontekście populacji – wydłuża życie i zmniejsza śmiertelność. Potwierdzają to badania ze Szwecji – w pierwszym obserwowano kilkanaście tysięcy ludzi przez 10 lat, drugie, podobne badanie wykonano w Wielkiej Brytanii. Ich wyniki są bardzo ciekawe, okazało się, że ludzie nieunikający słońca nie tylko lepiej się czuli, lecz także byli zdrowsi, żyli dłużej, mieli mniejsze ryzyko wystąpienia nowotworów, szczególnie raka piersi, raka jelita grubego i płuc – czyli tych najpopularniejszych, zabijających najczęściej. Korzystnie wpływa na choroby autoimmunologiczne, szczególnie na stwardnienie rozsiane. W mechanizmie produkcji witaminy D3 zmniejsza ryzyko autyzmu, jeśli mamy w okresie ciąży eksponują się na słońce. Badania wykazują też, że chorzy z nowotworem mają lepsze rokowania niż osoby, które się chowają przed słońcem. 

 

W jaki sposób więc korzystać z kosmetyków z filtrem i jakie wartości filtrów według Pana warto stosować w naszej szerokości geograficznej?

W Polsce jest tendencja do używania kosmetyków z wysokimi wartościami filtrów przez 365 dni w roku. Po co? Oczywiście pomijam sytuacje, kiedy są one potrzebne – np. po zabiegach medycyny estetycznej. Jednak zimą, kiedy promieniowanie słoneczne jest niewielkie i spędzamy czas głównie w zamkniętych pomieszczeniach, używanie filtrów jest moim zdaniem zbędne. Istnieją dane z Wielkiej Brytanii, że z powodu niedoświetlenia słonecznego na różne choroby umiera kilkaset tysięcy osób rocznie. Brak słońca rozregulowuje organizm. Czy czerniak rozwija się na pewno od nadmiernej ekspozycji słonecznej? A może od niedoboru słońca? Mamy dane, że małe dawki promieniowania nie sprzyjają powstawaniu czerniaka. Ale czy np. całkowity brak słońca może go wywoływać? Warto to zbadać, bo coraz częściej pojawiają się takie opinie. Filtrów SPF 30 i SPF 50 powinniśmy używać na urlopie, gdy spędzamy mnóstwo czasu na słońcu. Uważam, że wystarczy wtedy SPF 30, ale trzeba ponawiać jego aplikacji co godzinę i warto dodatkowo chronić się ubraniem. Jednak jeśli latem pracujemy w zamkniętym pomieszczeniu, poruszamy się na zewnątrz tylko z pracy do auta i w drugą stronę, wystawiając na promieniowanie przez kilka minut twarz i dłonie, to w mojej ocenie w ogóle nie ma potrzeby stosowania kremu z filtrem, a jeśli już, to SPF 15 zupełnie wystarczy. Spędzanie czasu
na świeżym powietrzu w naszej szerokości geograficznej, np. w weekend na grillu, też nie wymaga według mnie wysokiej ochrony – przecież SPF 15 oznacza, że możemy być 15 razy dłużej na słońcu. 

Dlaczego nie poleca Pan swoim pacjentom filtrów chemicznych?

Filtry to związki chemiczne, które mogą drażnić. I nie chodzi o jakieś spektakularnie podrażnienia, ale o te niemal niewidoczne gołym okiem. Nie ma wątpliwości, że się wchłaniają i wpływają na nasz układ hormonalny. Nie wiemy, jak wpływają długofalowo, jednak wiemy, że ich pozostałości znajdują się w moczu i we krwi. Dlaczego warto wybierać filtry mineralne, a nie chemiczne? Chodzi o wielkość cząsteczki i jej rozpuszczalność. Filtr mineralny ma większą cząsteczkę i się nie wchłania, działa trochę jak ubranie. Cząsteczka filtru chemicznego może być nawet 100 razy mniejsza, więc dużo łatwiej wniknie i spowoduje mikropodrażnienia. Mam pacjentki, które mówią, że stosowały SPF 50 i mimo to mają przebarwienia. Tak, bo filtr nie chroni przed nimi całkowicie. Może je powodować również podczerwień, na którą on nie działa. Żaden kosmetyk nie jest obojętny dla naszego organizmu, więc choćby dlatego warto używać niższych wartości filtrów, bo są mniej stężone. Według mnie nie warto używać również filtrów w sprayu, bo je wdychamy. Nie mówię o sytuacjach, kiedy ktoś spryskuje się nimi raz na jakiś czas, ale robi to regularnie przez cały sezon. I nie chodzi tylko o moment aplikacji, bo nikt specjalnie nie wdycha aerozolu, jednak mikrodawki ciągle ulatniają się po jego nałożeniu, co może być niebezpieczne w okolicach twarzy. 

 

Jaki filtr mineralny Pan poleca?

Dwa stosowane filtry mineralne to tlenek cynku i tlenek tytanu, ale zdecydowanie sugeruję używanie tlenku cynku. Dwutlenek tytanu jest co prawda dopuszczony w kosmetykach, jednak kilka lat temu został zabroniony w żywności jako negatywnie wpływający na organizm. Jednak wciąż trzeba pamiętać, że posiada on duże cząsteczki, które łatwo nie dostają się do organizmu.

 

Jakie są więc Pana zalecenia dotyczące korzystania z kąpieli słonecznych, by były one z korzyścią dla zdrowia?

 Nie mamy wątpliwości, że słońce przyspiesza starzenie się skóry i powstawanie łagodniejszych typów jej nowotworów. Wiemy też, że nadmiar promieniowania nam szkodzi. O korzystaniu z kąpieli słonecznych mówi się nieprecyzyjnie, doradzając ekspozycję przez 15–20 minut dziennie. Ale warto się zastanowić, czy powinno się wystawiać na słońce całe ciało, ręce, czy twarz, o jakiej porze roku. Moim zdaniem w naszej szerokości geograficznej powinno spędzać się na słońcu 15–20 minut w okresie letnim, a w maju, wrześniu i październiku, gdy jest go trochę mniej – 30 minut. Zimą łapmy, co się da. Eksponujmy jak największą powierzchnię ciała, minimum to ręce i nogi. 
Słońce działa negatywnie miejscowo – zależy to od czasu działania na daną powierzchnię. Lepiej naświetlać krócej większą powierzchnię niż dłużej małą. Wytwarzanie witaminy D3 również zależy od miejsca, gdzie pada słońce, dlatego ekspozycja przez 15 minut całego ciała będzie dawała lepsze rezultaty w wytwarzaniu tej witaminy, niż gdyby ktoś eksponował przez pół godziny same ręce. 

 

Jest Pan zwolennikiem lasera frakcyjnego nie tylko w odmładzaniu skóry. Jaki ma to związek z przebywaniem na słońcu?

Nie ma wątpliwości, że słońce przyspiesza starzenie się skóry i stymuluje powstawanie jej nowotworów. Dlaczego te nowotwory się wytwarzają? Oczywiście dlatego, że słońce uszkadza tkankę i komórki. Gdy te uszkodzenia się kumulują, pewne mechanizmy obronne skóry przestają działać. W Stanach Zjednoczonych klinika dermatologii zrobiła badania, w których brali udział pacjenci po wycięciu nowotworów skóry. Podzielono ich na dwie grupy. W pierwszej stosowano laser frakcyjny na odmłodzenie skóry, w drugiej nie. Obserwowano jednocześnie, jak często ten nowotwór wracał. Okazało się, że w pierwszej grupie pojawiał się on dużo rzadziej. Zacząłem szukać innych badań, które to potwierdzą, i znalazłam dane ze Szwecji z badań na myszach. Naświetlano je ogromnymi dawkami promieniowania UV, a część poddawano zabiegom laserem frakcyjnym. U tych, u których nie używano lasera, nowotwory pojawiały się szybciej i częściej. 
Dla mnie to odkrycie ubiegłego roku: dobrze wykonywany zabieg laserem frakcyjnym prawdziwie regeneruje skórę, wręcz cofa czas nie tylko wizualnie, lecz także na poziomie jej metabolizmu. Dlaczego dzieci nie mają najczęściej nowotworów skóry, a czerniak przed 10. rokiem życia nie występuje? Mamy dowód na to, że laser frakcyjny działa nie tylko na poprawę wyglądu, lecz także na zdrowie.

Dziękuję za rozmowę.

Dlaczego kosmetyki z filtrami nie chronią skóry przed przebarwieniami?

Filtry SPF chronią jedynie przed promieniowaniem UV. To tylko fragment, bo ok. 10 procent całego spektrum promieniowania słonecznego. Nie chronią przed promieniowaniem podczerwonym i widzialnym, które również niszczą skórę. ..

Niniejszy przekaz ma charakter niepromocyjny, nie zawiera elementów wartościujących, wykraczających poza obiektywną informację i ma wyłącznie na celu podniesienie świadomości społecznej i poczucia odpowiedzialności na temat zabiegów medycyny estetycznej.

POLECANE ARTYKUŁY

Strona korzysta z plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Polityka prywatności Akceptuję Polityka Prywatności

Polityka Prywatności
Serwis internetowy www.estetyczny-portal.pl przeznaczony jest dla profesjonalistów, osób posiadających wykształcenie w zakresie medycyny estetycznej oraz dla przedsiębiorców zainteresowanych produktami medycyny estetycznej w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą. Przechodząc do serwisu www.estetyczny-portal.pl oświadczam, że Jestem świadoma/świadomy, że treści na stronie przeznaczone są wyłącznie dla profesjonalistów, oraz jestem osobą posiadającą wykształcenie w dziedzinie medycyny estetycznej tj.: lekarzem, pielęgniarką, położną, kosmetologiem, farmaceutą, felczerem, ratownikiem medycznym, lub jestem przedsiębiorcą zainteresowanym medycyną estetyczną w ramach prowadzonej działalności gospodarczej.