W swoim Centrum Medycznym Revita odmładza pacjentów w sposób zupełnie inny niż lekarze medycyny estetycznej w Polsce. Nie używa kwasu hialuronowego, toksyny botulinowej, biostymulatorów i nici. Dla dr Agnieszki Arendarczyk kluczem do odmładzania jest cofnięcie wieku biologicznego i odmładzanie na poziomie komórkowym. Jej wiedza, doświadczenie i sukcesy w leczeniu zostały docenione przez Europejski Kongres Zdrowia w Heidelbergu.
Doktor Agnieszka Arendarczyk
Specjalistka medycyny przeciwstarzeniowej i prewencyjnej w dziedzinie regulacji hormonalnych i profilaktyki medycznej, specjalistka medycyny rodzinnej, dietetyk kliniczny. Właścicielka kliniki Revita, którą założyła w 2007 roku.
Rozmawia: Magdalena Błaszczak
Skąd pomysł na filozofię działania anti-aging na innym, wielopłaszczyznowym poziomie?
Fascynowałam się tą tematyką od ponad 20 lat. Po studiach skończyłam specjalizację lekarza rodzinnego i na początku pracy co dzień miałam styczność głównie z osobami chorymi. Nie przychodzili do mnie zdrowi, którzy chcieli się ochronić przed chorobą – a to już wtedy było przedmiotem moich zainteresowań.
Odkąd pamiętam, pasjonowała mnie prewencja, medycyna profilaktyczna, czyli filozofia, by nie dopuścić do choroby. Chciałam mieć wpływ na odnowę organizmu. Z czasem dowiedziałam się, że na świecie istnieje taka dziedzina jak medycyna przeciwstarzeniowa. Jej ogromnym entuzjastą i prekursorem był Thierry Hertoghe, który jako pierwszy na świecie specjalizował się w tej dziedzinie. Zadaniem medycyny przeciwstarzeniowej jest nie tylko zatrzymywanie procesów starzenia, lecz także ich odwracanie.
Byłam tak nią zafascynowana, że w 2009 roku rozpoczęłam trzyletnią specjalizację u Thierr’ego Hertoghe’a, którą zakończyłam egzaminem zdanym w 2012 roku. Od tego czasu jestem lekarzem medycyny przeciwstarzeniowej w dziedzinie regulacji hormonalnej oraz dietetyki klinicznej.
W 2008 roku stworzyłam klinikę Revita, która specjalizowała się w leczeniu dietetycznym, we wspomaganiu dietą leczenia różnych chorób oraz w redukcji wagi. Revita rozwijała się szybko i kompleksowo razem ze mną.
Dwa lata po otwarciu wprowadziłam dla swoich pacjentów Ondamed do terapii przeciwstarzeniowej i zwalczania ukrytych stanów zapalnych w organizmie. W 2012 roku, po zdanych egzaminach, dołączyłam do leczenia przeciwstarzeniowego swoją wiedzę na temat terapii hormonalnych. Następnie wprowadzałam do oferty kliniki urządzenia, m.in. BETA do badania środowiska wewnętrznego. Doskonale sprawdza się ono do modyfikowania sposobów odżywiania zgodnie z dynamiką trawienia i założeniami diety niskowęglowodanowej. W końcu, w 2020 roku, w mojej klinice pojawiła się wisienka na torcie – komora hiperbaryczna z 1-proc. Leczniczym stężeniem wodoru i z 1,7-proc, stężeniem dwutlenku węgla. Jestem z niej niesamowicie dumna, bo spełniłam swoje marzenie! Dzięki tym proporcjom gazów, można dłużej przebywać w komorze. W rezultacie organizm jest intensywniej dotleniony i dochodzi do stymulacji produkcji komórek macierzystych, które są podstawą moich terapii.
Przez ostatnie kilkanaście lat opracowałam indywidualny styl pracy z pacjentami, który sprawdza się najlepiej. To połączenie terapii, które jest wynikiem moich obserwacji, zainteresowało lekarzy poza granicami kraju.
I tak w tym roku zostałam zaproszona na Europejski Kongres Zdrowia w Heidelbergu, gdzie wygłosiłam wykład o swoich pacjentach. Opowiadałam tam o wszystkich metodach, które stosuję: o komorze hiperbarycznej, przywracaniu błonom komórkowym równowagi przez wykorzystanie do tego systemu PEMF i oczywiście o dietoterapii, stymulacji suplementami i włączeniu leczenia farmakologicznego, jeśli dany pacjent tego potrzebuje.
Dlaczego zdecydowała się Pani zostać lekarzem? Skąd taki pomysł na życie?
Jestem jedynym lekarzem w rodzinie, pochodzę z rodziny prawniczej – prawnikiem jest i mój tata, i syn. Dlaczego zdecydowałam się na uprawianie tego zawodu? Od zawsze fascynował mnie organizm ludzki i jego możliwości. Chciałam poznać jego funkcjonowanie, po to żeby w przyszłości mieć wpływ na to, w jaki sposób i w jakim tempie będzie się starzeć. Już w liceum byłam przekonana, że będę lekarzem, nie brałam pod uwagę innego zawodu. W trakcie studiów pojechałam do Stanów Zjednoczonych na kilkumiesięczny staż w szpitalu w New Jersey. To były lata 90. W Polsce nie zwracano uwagi na dietoterapię, a w tym szpitalu zachwyciło mnie to, na jaką skalę i z jakim powodzeniem wspomaga się dietą leczenie prawie wszystkich chorób. W ten sposób już na studiach zaczęłam interesować się wpływem odżywiania na stan zdrowia i odnowę organizmu.
W jaki sposób na początku odbierano Pani, nietypowe jak na tamten czas, praktyki lekarskie?
Polacy są mniej ufnymi pacjentami niż ludzie żyjący na Zachodzie, do tej pory niektóre moje terapie nie bywają odbierane pozytywnie, zwłaszcza włączenie terapii hormonalnych w odmładzanie. Tymczasem nie można mówić o odwracaniu procesów starzenia bez uregulowania układu hormonalnego. A do podawania hormonów Polacy są bardzo nieufni. Ale można je układać dietą, w sposób naturalny, stosując fitoandrogeny, fitoestrogeny i terapie lekowe, również stosując hormony syntetyczne. Efekty i poziom produkowanych preparatów są bardzo bezpieczne. Osoby, które je zażywają, częściej się badają i kontrolują, a do tego chronią się również przed innymi chorobami. Jakość życia, wydolność fizyczna, energetyczna, sprawność na poziomie intelektualnym, uchronienie się od niepełnosprawności, by jak najdłużej korzystać z życia – to wszystko się poprawia. Dlatego ta dziedzina medycyny jest moją ogromną pasją od wielu lat!
Ile lat w dobrym zdrowiu według medycyny przeciwstarzeniowej może żyć człowiek?
To już jest obliczone, że człowiek może żyć 120 lat i czuć się przez cały ten czas bardzo dobrze fizycznie, psychicznie i być sprawnym intelektualnym. Zresztą mówią o tym wiarygodne badania – autor mojej specjalizacji przebadał ponad 5000 zdrowych ludzi ze Stanów Zjednoczonych i z Europy, którzy w dobrym zdrowiu przeżyli ponad 100 lat. W badaniu brała udział m.in. kobieta, która w wieku 100 lat skończyła Harvard! Okazało się, że ogromne znaczenie w zachowaniu długowieczności tych ludzi miały nie geny, lecz ich mentalność – chęć życia, zadowolenie, posiadanie celu, silne poczucie sprawczości. Bardzo duże znaczenie miał też poziom dbania o sprawność fizyczną – głównie utrzymanie właściwej wagi, takiej, która nie przeciąża organizmu. Genetyka ma mniejsze znaczenie, niż wszyscy dotychczas sądzili – to tylko 20 proc., pozostałe 80 proc. to czynniki środowiskowe. W tym jeden z najgroźniejszych, który często bagatelizujemy, czyli stres.
Rzeczywiście nasze codzienne negatywne emocje mają tak duże znaczenie?
To potwierdzone badaniami, że osoby, które się mniej stresują, żyją dłużej i rzadziej chorują. Polacy są bardzo zestresowani, biorą życie za bardzo na serio, nie potrafią myśleć o problemach łagodniej, są dla siebie zbyt surowi. A to tylko życie, które powinno być dla nas dobrem, a nie zmartwieniem. Stres nie jest tylko sferą psychiki, stres bardzo mocno przekłada się na degradację całego układu hormonalnego. Stymulując hormony stresu, neutralizujemy, a nawet niszczymy pracę innych hormonów, które mają bardzo duży wpływ na długowieczność, regenerację, jakość oraz wygląd ciała i skóry. Stres ma duży wpływ na układ trawienny, po kilku miesiącach nieodbarczonego stresu, zaczynamy gorzej trawić. Patrząc na swoich pacjentów, Polaków, mam takie spostrzeżenie, że po przejściu na emeryturę uważają, że nic im się już od życia nie należy. Że skończyli najważniejszy etap w swoim życiu. A to nieprawda, od poczucia sprawczości i celu w życiu zależy w tym czasie dobre samopoczucie i zdrowie. Tak zwane „życie do końca” jest niezwykle ważnym elementem przeciwstarzeniowym. Polacy odstają w tym od innych krajów europejskich. Oczywiście w pewnym wieku na takie myślenie duży wpływ ma gra hormonalna, ponieważ dochodzi do dużego spadku poziomu hormonów płciowych. U kobiet obniża się poziom estrogenów, a u mężczyzn testosteronu – są one jednocześnie antyoksydantami, które spowalniają starzenie mózgu.
Podkreśla Pani ogromny wpływ hormonów na młody wygląd i procesy starzenia. Czy to oznacza, że zabiegi medycyny estetycznej mają sens, gdy zaczniemy od uregulowania gospodarki hormonalnej?
Oczywiście, że tak. Żeby zabiegi były skuteczne i żeby uniknąć powikłań oraz zbyt powolnego gojenia, zwłaszcza po zabiegach z chirurgii plastycznej, niezwykle istotnym elementem jest prawidłowa struktura tkanki przestrzeni komórkowej mezenchymalnej. Bo to właśnie tam jest stymulowana produkcja kolagenu, włókien elastynowych. Jakość tej przestrzeni zależy od wielu czynników, głównie od równowagi hormonalnej. Odpowiednia dieta, proporcja białek do węglowodanów, ustawia na początek biochemię ciała. Dlaczego tak ważna jest dieta niskowęglowodanowa? Otóż insulina i leptyna są na przeciwległym biegunie do innych hormonów – hormonów płciowych, tarczycy, wzrostu, kory nadnerczy. Te drugie są właśnie hormonami długowieczności. Wystarczy kilka tygodni odpowiedniej diety, żeby ustawić na nowo biochemię ciała. Leki hormonalne zalecam w drugiej kolejności. Zmiana diety i odpowiednie nawodnienie, większa ilość substancji odżywczych sprawiają, że efektywność zabiegów jest zupełnie większa.
Kiedy według Pani warto włączyć procedury anti-aging, by wyglądać dłużej i czuć się młodo?
Uważam, że kobiety powinny zacząć korzystać z zabiegów medycyny przeciwstarzeniowej w wieku 30–35 lat. Wtedy już zaczyna spadać poziom hormonów, kobiety mają coraz więcej pustych owulacji, w ich organizmach wytwarza się coraz mniej progesteronu, a to pociąga za sobą w ramach sprzężenia zwrotnego zmiany poziomów innych hormonów. Z kolei mężczyźni powinni korzystać z tych samych zabiegów po 40. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że mężczyźni starzeją się w dzisiejszych czasach dużo szybciej, bo coraz szybciej spada u nich poziom męskich hormonów płciowych. Dotyczy to nie tylko mężczyzn, lecz także niemal wszystkich przedstawicieli płci męskiej na świecie – ssaków, a nawet gadów i płazów. Obecnie w całym królestwie zwierząt szybciej starzeje się samiec niż samica. Jest to związane zarówno z naturalnym procesem starzenia, jak i po raz pierwszy z czynnikami środowiskowymi. Większość pestycydów, środków ochrony roślin, plastiku zawiera pseudoestrogeny albo antyestrogeny, które powodują, że ilość hormonów męskich jeszcze szybciej spada. Mężczyźni powinni bardziej zadbać o swój układ hormonalny, zainteresować się medycyną antystarzeniową. Według obecnych badań mężczyzna starzeje się szybciej aż o osiem lat od kobiety.
Specjalizuje się Pani w odmładzaniu mężczyzn. Jakie terapie im Pani zaleca?
W ostatnich czasach mężczyzn bardziej niż kobiety obciążają czynniki środowiskowe. Dlatego na samym początku leczenia wykonuję badania hormonalne, biochemiczne, a następnie przechodzą do wywiadu dietetycznego i lekarskiego. Tworzę ogólny profil kondycji ciała. Na początku, jeśli ktoś ma 40 lat i nie posiada dolegliwości, trzeba wykluczyć inne choroby i zastosować antidotum, które likwiduje obwód brzucha. To dla panów bardzo ważne, bo to bardzo hamuje wydzielanie hormonów i powoduje wzrost poziomu białka ESHBG, bardzo obniża wolne frakcje hormonalne. Stosuję fitoandrogeny, które działają w bardzo podobny sposób jak androgeny syntetyczne. Połączenie diety, nawodnienia, odpowiedniej formy ruchu, zabiegów, które przywracają odpowiednie napięcie błony komórkowej, dotlenienie organizmu, dobroczynne działanie wodoru – to wszystko sprawia, że rzeczywiście profil hormonalny bardzo się poprawia. Duży brzuch jest tym czynnikiem, który przyspiesza starzenie organizmu u mężczyzn, a redukcja tego czynnika wpływa bardzo na zachowanie równowagi hormonalnej. Bardzo mocno uwalnia się wtedy frakcja wolna, czyli ta efektywnie działająca.
Obwód brzucha u kobiet w okresie menopauzy również ulega zwiększeniu. Czy będąc po 50, można mieć szczupłą talię?
Kobiety w tym wieku nie miesiączkują lub liczba miesiączek jest coraz mniejsza. W związku z tym spada poziom naturalnego progesteronu, co wpływa mocno na obwód talii. Ustawienie prawidłowego profilu żywienia w tym czasie sprawia, że hormony pracują lepiej, efektywniej. Hormonalna aktywność tkankowa mocno wzrasta.
Kobiety muszą zmienić żywienie tak, by oddziałało ono na biochemię ciała. Tak można wpłynąć na odzyskanie szczupłej talii. W tym czasie zalecam też terapię hormonalną. Ma ona niesłusznie złą sławę. Uważam, że jest ona koniecznością dla kobiet i mężczyzn, którzy są w dobrej kondycji, chcą się wolniej starzeć. Dobrze dobrana, bezpieczna hormonalna terapia zastępcza jest koniecznością. Badania przeprowadzane dawno temu były nierzetelne, bo stosowano w nich estrogeny końskie, a hormonalną terapię zastępczą włączano badanym kobietom za późno, bo aż po 10 latach od rozpoczęcia menopauzy. Powinno się zacząć przyjmować hormony w okresie okołomenopauzalnym, kiedy po jawiają się pierwsze zwiastuny, że nadchodzi menopauza. W tym czasie jeszcze nie wygasają receptory hormonalne, kilka lat potem wdrożenie leków hormonalnych nie byłoby już zbyt bezpieczne. Badane panie miały też otyłość i paliły papierosy.
Posiada Pani ogromną komorę hiperbaryczną, jedną z największych w Polsce. Dlaczego zdecydowała się Pani na tak ogromną inwestycję?
Od wielu lat interesowałam się procesami regeneracji i odmładzania, wzorowałam się na lekarzach niemieckich, którzy stosują takie metody. W tamtym czasie poznałam urządzenie, które „ćwiczy” mitochondria, przeznaczone dla kadry menedżerskiej, żeby stymulować mózg do większej wydolności. Niestety, nie jest ono już dostępne na rynku. Dlatego zdecydowałam się na komorę, która również ćwiczy mitochondria w wymianie tlenowej, bo to zjawisko w wymianie tlenowej jest podstawą. To tak ogromna siła rażenia, z jakiej nie zdajemy sobie sprawy! W komorze jest też dwutlenek węgla, ponieważ odpowiednia proporcja tlenu do dwutlenku węgla trenuje mitochondria i powiększa obszar tlenowy w organizmie.
To jest tak oczywiste – że im mocniej postępuje nasz wiek, tym bardziej wzrasta ilość obszarów beztlenowych. Coraz więcej przechodzi na procesy pozyskiwania energii drogą fermentacji. Im więcej obszarów niedotlenienia, tym większe ryzyko stanów zapalnych, mutacji nowotworowych, niepełnosprawności. Z wiekiem szczególnie wzrasta niedotlenienie kory przedczołowej mózgu, co powoduje gorszą pamięć i obniża poziom energii. Dlatego komora, którą posiadam, ma lecznicze, 1-proc. stężenie wodoru. I to właśnie ten wodór w komorze hiperbarycznej ma największą moc odmładzającą.
Jakie są odczucia w trakcie sesji w komorze i jak wyglądają efekty?
Sądząc po wzroście zainteresowania tymi sesjami, efekty są na pewno bardzo dobre. Po 10 sesjach poprawia się samopoczucie, sen, skóra staje się dotleniona, bardziej nawilżona, napięta. Po 7–8 sesjach wzrasta liczba komórek macierzystych. Tak działa właśnie podwyższone ciśnienie, czyli efekt hiperbarii. Komórek macierzystych jest aż o 600–800 proc. więcej! Wiadomo, że to przejściowa wartość, ale jeśli organizm ma zadanie naprawienia czegoś, np. stanu zapalnego, zwyrodnieniowego – te komórki mają ogromną siłę leczenia. Dotlenienie organizmu powoduje znaczne zwiększenie energii.
Stworzyła Pani centrum medyczne, w którym dba się o klienta kompleksowo i holistycznie. Jak wygląda pierwsza, przeciętna wizyta w klinice?
Bardzo wskazane jest wykonanie niektórych badań laboratoryjnych, a w naszym centrum zalecamy wykonanie badania środowiska wewnętrznego BETA. Służy ono do analizy płynów ustrojowych: krwi, moczu i śliny. Pozwala na poznanie środowiska wewnętrznego organizmu, a przez to sprawności procesów metabolicznych. Na tej podstawie pacjent ma korygowany jadłospis, adekwatnie do wykrytego problemu. Jeśli to konieczne, wprowadzamy również suplementację. Weryfikujemy również jego historię zdrowotną, przebyte choroby, operacje zażywane leki. Po ocenie stanu zdrowia i ułożeniu diety pacjent rozpoczyna serię zabiegów. Bardzo wskazane są zabiegi w komorze hiperbarycznej, terapie wodorowe, bo dają siłę naprawczą. Ważne są zabiegi fizjoterapeutyczne, w tym taki, który przywraca błonom komórkowym równowagę, co jest bardzo ważne w odmładzaniu organizmu i poprawie działania receptorów hormonalnych. Można do tego dołączyć zabiegi medycyny estetycznej, regeneracyjnej, jak Icoone i fototerapia.
Bardzo dużą uwagę przywiązujemy do tego, żeby likwidować stany zapalne. Zarówno tych o podłożu zewnętrznym, czyli wywołanych przez mikroorganizmy, jak i autoimmunologicznych, wewnętrznych. Stany zapalne są przeszkodą we wszystkich terapiach.
Korzysta Pani z wielu nietypowych procedur, które są nieznane lekarzom medycyny estetycznej w Polsce.
Tak, badanie BETA przetransformowałam z Niemiec do celów dietetycznych. Ułożyłam dietoterapię w oparciu o wyniki i daje to świetne efekty u moich pacjentów.
BETA wskazuje wiele parametrów, m.in. poziom funkcjonowania flory jelitowej, kondycję wydzielania enzymów trawiennych, właściwości reologiczne krwi, pH wszystkich wydzielin. I co jest trudne do zbadania – wskazuje kondycję przestrzeni międzykomórkowej. A właściwe pH tej przestrzeni powoduje, że mamy lepsze efekty w medycynie estetycznej i szybsze gojenie. Tam powstaje kolagen i włókna elastynowe oraz przechodzą substancje odżywcze z i do komórek. To dla mnie cenne narzędzie do układania zaleceń terapeutycznych, dietetycznych i leczniczych. Uważam te, że w medycynie przeciwstarzeniowej bardzo cenna jest współpraca z fizjoterapeutą. W moim centrum medycznym wykonuje on terapię PEMF, która przywraca błonom komórkowym równowagę. Bez tego trudno mówić o procesach regeneracyjnych i naprawczych.
Zdrowe komórki funkcjonują w obszarze napięcia błon komórkowych na poziomie 50–60 miniwoltów. W stanach zapalnych, nowotworowych to napięcie się zmienia. Gdy chcemy uruchomić leczenie, przywrócenie napięcia błonie komórkowej bardzo przyspieszy procesy lecznicze. Mamy wiele sukcesów terapeutycznych. Zabieg jest trudny dla fizjoterapeuty, przyjemny dla pacjenta.
W wielu terapiach zainspirowałam się pracą Amerykanów – łączą oni zabiegi w komorach hiperbarycznych z PEMF i fototerapią. Połączenie tych trzech elementów wraz z dietą daje niesamowite efekty.
Dlaczego według Pani te urządzenia nie są tak chętnie wykorzystywane przez lekarzy?
Myślę, że chodzi o czas. My poświęcamy każdemu pacjentowi mnóstwo uwagi, nie robimy niczego szybko. Przeciętna wizyta trwa godzinę lub więcej. Naprawdę sporo go poświęcamy na to, by diagnoza była jak najbardziej trafna, bo w ten sposób uzyskujemy najlepsze efekty lecznicze. Trzeba mieć bardzo rozległą wiedzę, żeby te procedury z interny i dietetyki ułożyć prawidłowo w terapię. To też wielka pasja.
Z jakich zabiegów korzysta Pani osobiście?
Raz w tygodniu lub raz na dwa tygodnie śpię komorze hiperbarycznej. To nieprawdopodobna siła odnowy biologicznej. Znajduje się w niej 1-proc. wodór, z którego jestem bardzo dumna. To trudny technologicznie do uzyskania parametr, który poprawia znacznie napięcie skóry i redukuje głębokość zmarszczek. Wykonuję zabiegi u fizjoterapeuty, stosuję terapie suplementacyjne i hormonalne. Korzystam też z zabiegów Icoone, który poprawia stan skóry. Nawadniam organizm, pamiętam o piciu wody, stosuję suplementację, bo nie ma szans, żeby w dzisiejszych czasach pożywienie pokryło wszystkie potrzeby naszego organizmu.
Przyjęła Pani aż kilkadziesiąt tysięcy pacjentów. Skąd w Pani taka energia do działania?
Przez moje centrum przewinęło się ponad 60 tysięcy pacjentów, z czego ja przyjęłam około 40 tysięcy.
To chyba moja pasja, siła tak naprawdę niezależna ode mnie. Gdy uczę się czegoś nowego, jadę na sympozjum, nigdy się nie męczę, wręcz odwrotnie – nauka daje mi niesamowitą siłę. Zabiegi, które stosuję na sobie, sprawiają, że mój wiek biologiczny jest dużo niższy niż metrykalny. Po 40. roku życia powinno się brać pod uwagę u człowieka wiek biologiczny, a nie metrykalny, bo różnice między nimi mogą sięgać nawet 20 lat.
Jakie są Pani pasje poza medycyną? Jak Pani odpoczywa?
Zwolniłam tempo przyjmowania pacjentów niedawno, dopiero półtora roku temu. Dwa tygodnie w roku spędzam na nartach, lubię żeglować po Morzu Śródziemnym i po Mazurach, a ostatnio – od dwóch lat – zaczęłam grać w golfa. Zdziwiło mnie to, że to bardzo trudna dyscyplina sportu, wymagająca utrzymania dobrego balansu ciała i koncentracji. Uwielbiam czytać – dobre skandynawskie kryminały i książki Davida Hawkinsa nawiązujące do fizyki kwantowej oraz o tym, jak warto żyć.
Jakie są Pani słabości?
Oczywiście mam ich sporo, największa to chaotyczność, bałaganiarstwo, z którym nieustannie walczę, bo chciałabym być superuporządkowana. Tak samo jest z dietą, nie zawsze przestrzegam dietetycznych zaleceń. W trybie tygodniowym, w pracy staram się nie kupować słodyczy, chleba pszennego, nabiału – tego nie mam w ogóle w lodówce. Gotuję to, co zalecam swoim pacjentom, to już mój nawyk, robię to szybko i sprawnie, zazwyczaj co dwa dni. Ale gdy wyjeżdżam, jem wszystko, czego nie mam na co dzień, ale bardzo mi smakuje – chleb, słodycze, piję wino.
Jakie są Pani plany na najbliższą przyszłość?
Marzeń zawodowych na ten moment nie mam. Na pewno chciałabym jeszcze mocniej uściślić swoje terapie, opisać je, objąć bardziej wnikliwymi obserwacjami pod kątem badań naukowych. To moja niesamowita pasja. Życzę sobie spokojnego, łagodnego stosunku do życia. Doszłam do etapu, na którym czuję ogromną wdzięczność i zadowolenie z życia. Każdy człowiek ma ogromną siłę, tylko nie każdy o tym wie. Warto marzyć, ja kiedyś marzyłam, że będę mieć takie centrum, ale była to dla mnie nierealna mrzonka, która stała się jednak faktem. Warto stanąć za sobą. Nie wolno się godzić w życiu na bylejakość w żadnym jego aspekcie. Jeśli się na nią godzimy, to ją dostajemy. To kwestia decyzji, kiedy tak naprawdę nam się układa. Wiem, że brzmi to górnolotnie, ale moje doświadczenia wskazują, że tak naprawdę jest.
Rozmawiała: Magdalena Błaszczak
Nadmiar cukru i węglowodanów w codziennej diecie ma wpływ nie tylko na dodatkowe centymetry w talii czy biodrach. Te składniki, a także niektóre przyzwyczajenia żywieniowe, …
Obwisła skóra i miejscowo nagromadzona tkanka tłuszczowa na ramionach, czyli tzw. pelikany, to estetyczny problem, z którym mierzy się wiele osób w dojrzałym wieku. Jednym …